To jest to co kocham, i nie moge przestać kochać,
Marnować się na imprezach od 9 do 7 rano,
Żyje dla muzyki, kręcenia blantów, bycia na haju, na bani,
lub wziąć pigułki i iść do krainy "lalala",
wydawać całą kase na ekstremalnie drogie bilety,
ale pod koniec i tak jest to tego warte,
lubie żyć w swoim świecie, pieprzyć zwykłe życie,
pieprzyć pracę od 9 do 5, jestem by cieszyć się każdą
chwilą, każdą godziną, każdą minutą, to właśnie robię w piątki
i soboty. Dlaczego mam traktować życie tak poważnie?
Chcę tylko robić to co mi się podoba, być daleko od realności,
nie mogę znieść tego społeczeństwa,
To mój świat, chcę tylko słyszeć muzykę...
Ten cały system strasznie śmierdzi, wszyscy ciężko
pracują przez tydzień, męcząc sie i stresując...
Więc co jest złe, co jest dobre?
Ja żyję dla weekendu! ja żyję dla hardstylu!